[Rozmiar: 26884 bajtów]


TYGODNIK OGRÓDKOWY Nr 8/2009

(Nr 36)

26 kwietnia 2009 r.

W ubiegłym tygodniu nie starczyło czasu na Tygodnik Ogródkowy, bo przygotowanie Zjazdu kosztowało jednak troszkę czasu. Przygotowałem już sprawozdanie ze zdjęciami, które jest w dziale "Zjazd Miłośników". Spróbuję nadrobić troszkę zaległości, bo przez te dwa tygodnie pojawiło się wiele ładnych kwiatków. W Poznaniu jest piękna pogoda, bo raz dobrze popadało i potem jeszcze trochę.

Najpierw trzy odmiany Anemone nemorosa. Są to łatwe w uprawie rośliny i bardzo wdzięczne. Szczególnie nadają się na miejsca zacienione i przynajmniej lekko wilgotne. Są właściwie roślinami okrywowymi. Na lato zanikają. Czasem ich zgrubiałe i kruche korzenie wychodzą nad powierzchnię ziemi. Można je przysypać, albo wykopać, podzielić i zasadzić na nowo.

Fritillaria gussichiae. Tak mi się podoba, że zamieściłem aż trzy zdjęcia. Jest nadzwyczaj elegancka. W naturze występuje w Macedonii, Kosowie i części Grecji na wysokości 400 - 1500 m. Kwitnie tam od kwietnia do czerwca. Osiąga wysokość do 60 cm, moja ma tak z 30 cm. Czekałem dwa lata na jej zakwitnięcie.

Jeszcze pewna obserwacja o szachownicach. Otóż uważam, że F. acmopetala nie lubi przesadzania, tak jakby chciała rosnąć w zagęszczonej kępie. Mam dość dużo cebul, nawet dużych. W ub. roku rozdzieliłem i przesadziłem. Tylko kilka zakwitnie, a na dodatek są niskie.

Rozmyślanie przy pieleniu

Pielenia dużo, deszcz spowodował gwałtowny rozrost chwastów. Można rozmyślać i rozmyślać. Ja na moją Fritillarię gussichiae czekałem aż dwa lata. A może tylko dwa lata? Hobbyści w naszej dziedzinie muszą mieć cierpliwość. Jak dobrze się składa, to po kilku miesiącach pielęgnacji, jak dostaniemy cebulki we wrześniu, można doczekać się na wiosnę kwiatów. Najlepiej uprawiać zimowity, sprowadzone w sierpniu zakwitają już po kilku tygodniach, czasem przychodzą z kwiatami. Ale rośliny mieszkające u nas przez cały rok pielęgnujemy, aby potem przez kilka dni cieszyć oko kwiatami. To i tak szybko. Niektórzy hobbyści hodują rośliny cebulowe z nasion, a na zakwitnięcie potrafią czekać kilka lat. Fritillarie (takie ciekawsze) zakwitają po 5-8 latach od wysiewu. Może trzeba zmienić hobby? Filateliści wyjmują z szafy klaser i oglądają znaczki o dowolnej porze roku i doby, kolekcjonerzy płyt wkładają płytę i słuchają. A my? Chuchamy, dmuchamy, przesadzamy, dobieramy stanowisko, ph i co tam jeszcze. A potem kilka dni podziwiamy, wąchamy i cieszymy się, że zakwitło, albo i nie, bo z czymś nie trafiliśmy, albo sroka wydziobała a kot sąsiadów wydrapał. Dziwne hobby. Ale to oczekiwanie jest w nim piękne. Jest w nas jakaś nadzieja na kilka dni radości. Stąd trzeba mieć dużo roślin, aby nie oczekiwać tylko na tą jedną, jedyną. Ja nawet nie zauważyłem, że w kilku miejscach na ogrodzie pojawiły się F. nigra, F. meleagris i inne ładne roślinki. O, dziwne to nasze hobby. Może to życie nadzieją i oczekiwanie sprawia, że większość z nas jest taka pogodna i życzliwa wobec innych hobbystów. Wyjątki są rzadkie, ale są. I to przyjmuję z wielką przykrością. I to by było na tyle.

 

 

 

U góry po lewej F. graeca ssp. thessala, pozostałe to F. meleagris w wiosennym słońcu. Te ostatnie są zupełnie niekłopotliwe, mogą mieć wilgoć latem i zimują bezproblemowo. Nadają się nawet dla początkujących hobbystów.

 

 

Juno zinaidae, pochodzi z Kirgizji. Bardzo elegancki i dostojny, w spokojnej niebieskiej tonacji. Nowo nabyty, kwitnie pierwszy raz.

 

Juno x warlsind. Krzyżówka międzygatunkowa, nie jestem pewien, ale chyba J. warleiensis z J. bucharica. Dość odporny, lato spędził na niepodlewanym zagonku, a zimą po prostu był w ziemi, bez jakiegokolwiek przykrycia.

Nad tekstem po lewej Juno graeberiana, po prawej także, ale w katalogu holenderskim miał dopisek małymi literami gele lip. Ktoś na zjeździe podał, że to znaczy ŻÓŁTE USTA. Należy sądzić, że jest to botaniczna odmiana. Obydwa egzemplarze były cudowne. każdy miał ponad 10 kwiatów.

Z mojego dość ubogiego jeszcze doświadczenia w uprawie juno wynika, że J. bucharica i J.x warlsind mogą w warunkach Poznania rosnąć w gruncie. Pani Iga z Mielna i jeszcze ktoś mają w gruncie Juno nicolai, ale Mielno ma bardzo specyficzny klimat. Pozostałe Juno, również J. nicolai, uprawiam w wysokich donicach dając na dnie dobry drenaż, potem glebę ogrodową z dodatkiem drobnego amfibolitu, a powyżej górnej krawędzi cebuli gruby żwir. Na okres kwitnienia wystawiam na otwartą przestrzeń (w Poznaniu się mówi "na dwór", w w Małopolsce "na pole"). Jak zaczynają zanikać liście, przestaję podlewać. Wracam do tej czynności pod koniec września, może lepiej nawet później, to podlewanie musi być minimalne, żeby gleba była tylko lekko wilgotna, a nie mokra.

 

Może to po lewej nie prezentuje się okazale, ale to Primula x forstreri. Mieszaniec pochodzący od P. minima. Rośnie od kilku lat w tym samym miejscu i kwitła bardzo słabo, aż zasłonił ją szczepiony iglaczek, który zabiera jej słońce i wilgoć. I co się stało? Ano pięknie zakwitła. Widać, że to jej się spodobało. Pod iglaczkiem jest tak ciemno, że musiałem robić zdjęcie z lampą błyskową.

Po lewej u góry Iris attica, nazywam tą formę liściastą, bo ma dużo liści i obficie kwitnie. Coś za ładnie rośnie, może jest z czymś zmieszany. U góry po prawej Iris flavissima, przebój tegorocznej wiosny. Występuje w Chinach i Mongolii. Cudowny, delikatny kolor i subtelne płatki. Obok po lewej Iris mellita z Turcji (synonim Iris suaveolens). Te miniaturowe iryski proszą się o większy artykuł, bo jest ich coraz więcej i przy zapewnieniu odpowiednich warunków obficie kwitną. Są to rośliny z grupy: im gorzej, tym lepiej. Czyli bardzo przepuszczalne, kamieniste  i ubogie podłoże. Nawet pH jest prawdopodobnie mało istotne, ale tego jeszcze nie sprawdziłem do końca. Niektóre rosną w amfobolicie, niektóre na wapiennym skalniaku i wszystkie dobrze się czują. Nie sprawdzałem przedtem, czego wymagają.

U góry po lewej irysek, którego nazwa jest niepewna, już gościł w Tygodniku w ubiegłym roku. Niektórzy uważają go za podgatunek od attica, ale inni się z tym nie zgadzają. Po prawej niby I. suaveolens, ale w mojej ocenie jest to coś innego. Ma drobniejsze kwiatki.

Po lewej Erythronium revolutum, po prawej E. KONDO. Psizęby to taka koronkowa robota przyrody. Subtelność i kruchość, a jednocześnie wyjątkowa ozdoba ogrodu. Acha, mam od 5 lat E. hendersoni, które nie chce zakwitnąć. Może znajdę wreszcie na niego sposób.

 

Kilka roślinek z kolekcji Michała.

U góry po lewej Pimula varschenew-skiana, rośnie u mnie na wysepce opływanej strumyczkiem, czyli ma bardzo wilgotno. I tak musi być, bo gdzie indziej ginęła, nawet jeśli była  w cieniu. Dwa pozostałe zdjęcia to Primula KUSUM KRISHNA, przebój ostatnich lat w pierwiosnkach. Gdzieś piszą , że to krzyżówka od P. hirstuta i P. auricula, ale moim zdaniem wplątana jest w to jeszcze P. marginata.

Primula hirsuta ALBA, nie jest to łatwa roślinka. Najlepiej trzymać ją w pojemniczku.

Sanquinaria canadensis ROSEA, nazwa odmiany pochodzi od koloru  liści, szczególnie młodych.

Po lewej T. praestans YARI, porażający czerwony kolor. Ale specjalnej różnicy w stosunku do FUSILIER nie widać. U góry po prawej miła niespodzianka wśród jesiennych zakupów. Tulipa pulchella TET-A-TET. Pełne różyczki na wysokości 5-8 cm. Zakupiony w LUKONIE, ale firma się spisała.

Po lewej nic nadzwyczajnego, ale jeszcze się pojawi. Żona bardzo lubi bratki, a właściwie fiołki (Viola). Powychodziły z tych zakupów przeróżne kombinacje kolorów. Jedna z nich na zdjęciu. Wszystkie równiutko nadstawiły twarzyczki do słońca.

To już na dzisiaj koniec, ale już są zdjęcia do następnego wydania. Koniecznie proszę zaprenumerować następny numer. Wystarczy nastawić budzik na następną niedzielę. Gdzieś się wybieram, ale nie wiadomo, co będzie do opowiadania.
A dla tych, którzy znają nasz ogród wiadomość: na nowym skalniaku zaczynamy sadzić rośliny. Przy tej okazji dla nowicjuszy pewna porada. Rośliny, które kupiliśmy w szkółkach, przeważne są posadzone w torfie. Dotyczy to też iglaków. Jeśli pow ybiciu z doniczki stwierdzimy, że torf jest zbity, twardy i cała bryła bardzo dobrze się trzyma, należy ją nieco rozbić, przynajmniej na brzegach. Sadząc dzisiaj Silene acaulis i jakiś Astragallus płukałem korzenie w wodzie, aby pozbyć się torfu - w uprawie na gruncie te rośliny torfu nie lubią, koniecznie trzeba się go pozbyć. Czasem zauważałem, że jakaś roślina źle się czuje i wykopywałem dla sprawdzenia. W wielu przypadkach okazywało się, że nie korzenie nie chcą z torfu czy oryginalnego podłoża przerosnąć do ziemi.